Smoki Maeterii - opowiadania fantasy

Złoto dla zuchwałych!

Po pamiętnej katastrofie statku sławnego kupca Wezemira Ocean Pustki wyrzucał na brzeg coraz to inne skarby. Jeden znalazł gacie, inny resztki drewnianego kadłuba. Mówiło się o szczęśliwcu, który wyłowił nawet pozłacany nocnik kapitana! Cóż, niecodziennie ma się takiego farta. Tego ranka po długim sztormie na brzeg zeszli się wieśniacy aby przeszukać nabrzeże.

- Ej Marian podejdź no tu, kumie! - krzyknął zadziwiony poszukiwacz – Księgę jakąś Pustka oddała. Może kolorowe obrazki jakieś bendo?

- O! Jaka ładna, ozdobna! – odpowiedział rzeczony Marian

- Dawaj to na pakę i pojedziemy do uczonego, coby nam wycenił.

- Jedźmy!

Tak oto szczęśliwi poszukiwacze pojechali do uczonego. Był nim znany czarownik, który specjalizował się w używaniu zwojów magicznych oraz potężnych zaklęć magii ognia. Nazywał się Bernard. Wioskowi znali go natomiast jako Ber. Po prostu – Ber. Podobno nim zaczął nałogowo czytać książki nie potrafił poprawnie wymówić swojego imienia i skrócił je do prostego trzyliterowego słowa. Do drzwi zapukali poszukiwacze.

- Witaj, Panie Ber. Mamy do Was sprawę, dobrodzieju!

- Z czym znów przychodzicie? Czyżby tym razem coś ciekawszego niż gliniany garniec?

- Patrzcie. To nie byle co, a księga magowa! Najprawdziwsza, jakem chłop! – odezwał się Marian.

Ber szybko przewertował kartki. Niezwykle dobrze zachował się ten egzemplarz, a woda oceanu nie wyrządziła jej większej krzywdy.

- Ile chcecie? – wypalił z miejsca.

- No, ten tego, a ile dajecie?

- 2000 złota.

Propozycja czarownika wyraźnie zaskoczyła poszukiwaczy. Czyżby trafili na białego kruka? Jednak smykałkę do interesu zawsze mieli.

- Co myślisz Marian? Ile elf z samotni by dał? Ze 4000, nie? – nawet nie zadrżało oko rozmówcy.

- Jeszcze chwilę się potargujecie, a nic nie dam.

- To my idziemy. Cześć, Ber … - wieśniak nie zdążył dokończyć zdania. Wiązka jakby lasera, a może zwykłego promienia słonecznego, ale mocno skupionego, dotknęła czoła poszukiwacza.

Marian szybko dobył kozika, ale druga wiązka musiała już dotrzeć do korpusu nieszczęśnika. Pierwszy padł na ziemię spetryfikowany. Drugi przeistoczył się w grudkę ziemi.

Autorem tych fajerwerków był oczywiście Ber. Zniecierpliwiony gadaniną musiał jakoś uciszyć wieśniaków. Schylił się po księgę. Przetarł pierwszą stronę.

Wiedział, że to rzadki egzemplarz „Złoto dla zuchwałych”. Odczytał pierwszą stronę. Następnie spróbował się wzbogacić. Niestety inkantacja nic nie dała. Zamiast deszczu złota, strzępił jedynie język i machał rękami bez sensu.

Czarownik może i nie zarobił, ale mieszkańcy Maeterii jak najbardziej. Któreś z zaklęć musiało spowodować, że na świecie pojawiła się spora ilość darmowego złota.

A Ber? No cóż. Wieśniacy dowiedzieli się, że dwóch ich ziomków przepadło bez wieści w jego chatce i kilka dni później wynieśli czarownika na widłach, a chatkę razem z księgami spalili. 

 
---
 
Od teraz, do końca weekendu, tj. 13.11 godz. 00:00, znajdziecie 2 x więcej złota podczas podróży!


Brak komentarzy. Bądź pierwszym, który to skomentował:

Zaloguj się aby móc komentować.
Smoczy Jeźdźcy 2008-2024 All Rights Reserved